Ks kan Dominik Maj – wspomnienie Ewy
Pamiętam księdza Maja
Pamiętam księdza z Parafii pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Bychawie, gdzie jako małe dziecko uczęszczałam z rodzicami na Msze św. Potem były bliższe spotkanie z ks .Majem od 1966 roku; w Zaraszowie na tzw. ,,Holwechówce” odbywały się lekcje religii w domu państwa Kowalików .Tam rodzice prowadzili nas, a zimą wozili na sankach na lekcje religii z ks. Majem. Zapamiętałam Go jako przemiłego, głębokiej wiary kapłana, przyjaciela, kochającego Boga i wszystkich ludzi a zwłaszcza dzieci. Nigdy nie przechodził obojętnie, zawsze gładził nas po głowach i z sympatią przytulał. Umiał też przekazać nam zasady naszej wiary katolickiej.
Zapamiętałam że na religię przychodził zawsze pieszo,
czasami przez pola na skróty i towarzyszył Mu duży biały pies, który cierpliwie czekał aż jego pan skończy lekcje i będą razem wracać do domu. Nigdy nie życzył sobie żeby Go ktoś odwoził. Wcześniej miał motorower ale Mu go ukradli.
W 1967 roku przyjęłam Pierwszą Komunię św. Ks Maj przygotowywał wtedy uczniów drugiej klasy do przyjęcia Pierwszej Komunii, a ja byłam w pierwszej klasie .Ponieważ lekcje religii odbywały się wspólnie, szybko nauczyłam się katechizmu i jako jedna z nielicznych zostałam dopuszczona do przyjęcia Pierwszej Komunii jako pierwszoklasistka.
Pamiętam jak odbywał się egzamin przed Pierwszą Komunią.
Na placu przed plebanią zebrani byli rodzice z całej parafii wraz z dziećmi mającymi przystąpić do pierwszej komunii i wtedy ks. Maj postawił mnie na ławce i w obecności wszystkich zaczął mnie przepytywać ze znajomości katechizmu stawiając za wzór dobrego przygotowania. Po Mszy św. Pierwszo Komunijnej były dla nas przygotowane stoły na trawniku przed kościołem, gdzie czekał na nas poczęstunek: kanapki z kiełbasą ,kompot i pączki (te smaki zapamiętałam do dziś). Tam jeszcze spotkaliśmy się z ks. Majem,rozmawialiśmy , śpiewali i było to jedyne i niezapomniane wydarzenie.
Potem religii uczyli mnie różni księża
Potem przez lata szkoły podstawowej religii uczyli mnie różni księża, ale ks. kanonik Dominik Maj na zawsze pozostał w moim sercu i w mojej pamięci jako pierwszy duszpasterz, święty ksiądz i święty człowiek. Zawsze uważałam Go za niezwykłego człowieka, który po ciężkich przeżyciach w czasie drugiej wojny światowej, pobytach w obozach koncentracyjnych , zachował niezwykłą wiarę w Boga i pogodę ducha. Mimo upływu lat zawsze pamiętał swoich uczniów i z zainteresowaniem śledził nasze losy.
Interesujące były też pielgrzymki organizowane przez ks. Kanonika do Częstochowy i do Niepokalanowa. Mimo braku wygód – jazda nocą pociągiem, prymitywne noclegi – zawsze pozostawały niezapomniane wrażenia.
Kiedy ks. Kanonik Dominik Maj odszedł do Domu Ojca
Kiedy w 1976 r ks. Kanonik Dominik Maj odszedł do Domu Ojca, ja byłam w szkole średniej, w dość odległym mieście i nie mogłam być nawet na Jego pogrzebie. Kiedy otworzyłam list, w którym mama napisała mi o ty wydarzeniu, to głośno zapłakałam.
Do dziś kiedy mam trudne chwile w moim życiu polecam się ks. Majowi prosząc Go o wstawiennictwo w mojej intencji. A w dniu Wszystkich świętych mój znicz będzie jednym z setek zniczy płonących na Jego grobie.
Ewa
0 komentarzy