Tak cieszyła sie wtedy Warszawa:
„Ambasadorowie pozdrawiają bratni naród…” wiedząc, że armie ich państw nie podejma walki. Politycy mogą to nazywać jak chcą, ale jest to podła zdrada. Po raz kolejny okazuje się, że jeśli już, to lepiej mieć zdeklarowanych wrogów, niż fałszywych przyjaciół.
A tak na marginesie. Z kim dziś mamy umowy o wzajemnej pomocy militarnej?
0 komentarzy